środa, 18 maja 2011

Po 7 godzinach pseudo odprawy...

Wyladowalismy w Odessie. Plan byl jednak inny tym razem... Trzeba zmienic. Szukamy szybko hotelu (i znajdujemy na rogatkach miasta). Zamiast przez Moldawie musimy odpychac sie droga z mniejsza iloscia przejsc granicznych z tworem zwanym Ukraina. Jedziemy na Kijow, odbijamy w pewnym momencie w strone Lwowa a potem na male przejscie w Bieszczadach (koło Krościenka... tak tak w Bieszczadach). Potem pieknymi regionami naszego kraju do Krakowa. Pewno wieczorem w czwartek Ojcowska street a może nocą a moze uda się popołudniu... :) (na razie siedzimy w hotelu przy sniadaniu i probujemy ochlonąć po wczorajszym:))
Posted by Picasa

5 komentarzy:

  1. Tak czulem, ze sie wyleczycie z przekraczania granicy ukrainskiej po tym ekpiriens:-)

    Darula

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale tylko dodam, ze warto w Odessie stracic ze 2-dni. Fajne jest to miasto:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. trafil swoj na swego, jedni uparcie czekali na lapowe, drudzy jeszcze bardziej uparci czekali az tamtym upartym sie odwidzi czekanie, az ci uparci owa lapowe im wrecza.
    ... i tak 7 godzin :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe ile trzeba dac w łape aby odprawic dwa moto?

    OdpowiedzUsuń
  5. Co laska;-)

    Darula

    OdpowiedzUsuń